Ekonomiczne auto to marzenie niejednego kierowcy. Samochód, który zużywa niewielkie ilości paliwa, a przy tym daje frajdę z jazdy to konstrukcja idealna. Ale czy takie w ogóle istnieją? Producenci od lat rywalizują w wyścigu technologicznych zbrojeń.
Spis treści:
- Ekonomiczne samochody na przestrzeni lat
- Jazda o kropelce
- Oszczędne samochody obecnie w salonach
- Oszczędna jazda – diesel, hybryda, a może plug-in?
Ekonomiczne samochody na przestrzeni lat
Pojęcie „oszczędne auto” jest mocno względne. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu, pojazd klasy kompaktowej, zużywający w cyklu mieszanym ok 7 litrów na sto kilometrów uchodził za ekonomiczny, z małym apetytem na paliwo. Kompaktowe diesle potrafiły jeszcze podnieść poprzeczkę, osiągając wynik z piątką z przodu. Dziś, takie rezultaty nie zrobią wrażania na żadnym miłośniku jazdy o kropelce. Zużycie na poziomie 7 litrów w aucie średniej wielkości można by dziś uznać za wynik mocno poniżej przeciętnej.
Współczesne silniki mocno dopracowano pod katem optymalizacji zużycia paliwa. Przeciwnicy takiego postępu zarzucają, że odbiło się to kosztem wytrzymałości konstrukcji. Patrząc na dane techniczne widać wyraźnie, że moc jednostek rośnie, przy jednoczesnym spadku pojemności skokowej. Tzw. downsizing był pierwszą odsłoną mody na bycie eko w świecie motoryzacji. Współcześnie ekonomiczny samochód spalinowy niemal obowiązkowo musi być wyposażony w układ pomagający w obniżeniu zużycia paliwa. To tzw. miękka hybryda, czyli napęd spalinowy, jedynie okazjonalnie wspomagany motorem elektrycznym.
Jazda o kropelce
Walka o jak najniższe zużycie paliwa to nie tylko kwestia ostatnich lat. Prawie dwie dekady temu głośno było o koncepcyjnym pojeździe Volkswagena – model 1L, zaprezentowany w 2002 roku wyróżniał się zużyciem na poziomie poniżej 1 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Oczywiście, okupione było wieloma wyrzeczeniami. Pojazd był wąski, spartańsko wyposażony, a pod maską pracował maluteńki silniczek zapewniający mizerne osiągi. Cechą charakterystyczną był także bardzo opływowy kształt karoserii z zakrytymi tylnymi kołami.
Ten sam producent wypuścił również inny model – Lupo 3L. W przeciwieństwie do wcześniejszej konstrukcji, Lupo było już nie tylko konceptem, ale modelem produkcyjnym. Samochód, w optymalnych warunkach zadowalał się 3 litrami oleju napędowego na każde pokonane 100 kilometrów. Samochód trafił do sprzedaży ale nie odniósł rynkowego sukcesu – wysoka cena oraz ograniczenia wynikające z walki o każdy mililitr paliwa spowodowały, że w praktyce klienci wybierali chętniej zwykłe Lupo – wygodniejsze, i zużywające nieco więcej paliwa.
Oszczędne samochody obecnie w salonach
Wynik 3 litrów na 100 kilometrów kiedyś mógł wydawać się czymś niezwykłym. A dziś? Nie trzeba rezygnować z komfortu i udogodnień na pokładzie auta, aby móc cieszyć się podobnym spalaniem.
Wynik 3,4l/100km to wartości, jakimi może pochwalić się hybrydowa Toyota Prius. A mówmy o aucie nieporównywalnie większym od Lupo, a przy tym bardziej komfortowym i z lepszymi osiągami. Technologia hybrydowa świetnie sprawdza się w autach miejskich – obecnie w ofercie producentów jest wiele modeli napędzanych w ten sposób, i większość z nich może pochwalić się wynikami spalania budzącymi podziw.
Zużycie poniżej 4 litrów na sto kilometrów możemy osiągnąć decydując się na jedną z wielu dostępnych hybryd – np. Toyotę Yaris. Jej wynik to średnio 3,8 litra na „setkę”.
Ale ekonomiczne autko wcale nie musi być napędzane tandemem silników. Także wersje czysto spalinowe potrafią pozytywnie zaskoczyć apetytem na paliwo. Przykład? Opel Corsa, z 1,5 litrowym dieslem pod maską. Jeżdżąc ekonomicznie, na komputerze pokładowym zobaczymy wskazanie zużycia na poziomie 4 litrów. W dużo większym samochodzie, najnowszej Skodzie Octavii, diesel również potrafi wykazać się niewiarygodnie małym apetytem na paliwo. Wynik 4,1 litra to wartość, której nie powstydziłaby się hybryda, a mówimy o samochodzie z silnikiem 2.0 TDI o mocy 150 KM. To z pewnością najbardziej ekonomiczny samochód w swojej klasie.
Oszczędna jazda – diesel, hybryda, a może plug-in?
Widać wyraźnie, że producenci nie próżnują, i nawet konwencjonalne źródła napędu są stale ulepszane. Wybór konkretnego rozwiązania to często kwestia indywidualnych preferencji.
Samochody hybrydowe najczęściej najlepsze rezultaty osiągają w mieście – częste zatrzymywania i ruszania a także momenty jazdy „na luzie” – to wszystko sprzyja temu, aby energię kinetyczną zamieniać na prąd, który można magazynować w akumulatorach. Jednak po wyjechaniu hybrydą na trasę, jej przewaga maleje. Przy wyższych prędkościach i jednostajnej jeździe bez zatrzymywania się, akumulatory ładowane są jedynie z silnika spalinowego, który odpowiada w całości za napędzania auta. A to powoduje, że hybrydowy układ nie przynosi żadnych korzyści. Samochód z takim napędem może okazać się bardziej paliwożerny od klasycznego diesla, czy nawet silnika benzynowego.
Najbardziej ekonomiczne samochody do miasta to zazwyczaj hybrydy, ale ta technologia ma swoje odmiany – jak chociażby typu plug –in. W teorii, to lepsze, niż zwykła hybryda, bo zyskujemy możliwość doładowania akumulatorów z gniazdka. Tyle, że w praktyce, wyniki spalania nie są tak dobre, jak można by oczekiwać.
Dzieje się tak dlatego, że podawane przez producenta dane dotyczą auta, w którym akumulatory są w pełni naładowane. Wówczas, pokonanie pierwszych stu kilometrów odbywa się z dużą pomocą silnika elektrycznego, a spalanie na takim odcinku może spaść poniżej 2 litrów na sto kilometrów. Jeśli jednak pojedziemy dalej, spalanie zacznie rosnąć. I to gwałtownie, bo po wyczerpaniu zasobów energii elektrycznej, napęd realizowany będzie wyłącznie poprzez silnik spalinowy.
Z kolei w mieście, hybryda plug – in przegrywa z tą bez gniazdka. Jest od niej cięższa, ma większą pojemność baterii, ale ich naładowanie do pełna w warunkach miejskiej jazdy jest trudne. PHEV może być traktowany jako auto do miasta i w tej roli pewnie wygra z wersją czysto spalinową.
Osobna kwestia to cena zakupu najbardziej ekonomicznych pojazdów. Nowoczesne konstrukcje oznaczają znacznie większe wydatki – zaawansowana technologiczne hybryda kosztuje więcej niż wersja spalinowa. Tanie autka z segmentu A czy B, nawet, jeśli zzuwają więcej paliwa, nie wymagają dużego wkładu finansowego na starcie. Ekonomiczne auta sprawdzą się przede wszystkim u tych kierowców, którzy rocznie pokonują dziesiątki tysięcy kilometrów